Cała Polska czyta dzieciom – czytam i Ja

Książki, księgi, książeczki – uwielbiamy je z chłopcami. Z Julkiem czytamy od 4 miesiąca życia. Młody uwielbiał czytanie na każdym kroku. Kiedy jechaliśmy do dziadków na cały dzień, mogłam nie zabierać żadnej zabawki. Ważne było żeby zabrać skrzynkę z książkami. Poważnie – Julek miał całą skrzynkę, taką zakupową, składaną z plastiku, wypełnioną ulubionymi książkami, bez których nigdzie się na dłużej nie ruszał. Szybko udało nam się wprowadzić wieczorny rytuał czytania przed spaniem, ale to było dla niego niewystarczające. Zawsze musiał dostać dwie – trzy książeczki do łóżeczka i zasypiał sam w otoczeniu kolorowych obrazków, a dodatkowo trzeba wspomnieć, że nigdy niczego nie podarł.

Wiem jednak, że dzieci nie zawsze są tak chętne do czytania. Z Mikołajem było inaczej. Każda książeczka, która znalazła się w zasięgu jego malutkich rączek kończyła tak samo – traciła stronę po stronie. Nie pomagały nawet grube kartonowe strony. Potrafił tak wywinąć kartki, że książeczka w końcu odpuszczała i rozklejała się, albo darła. Gdyby Mikunia był jedynym dzieckiem w domu, pewnie odpuściłabym sobie rytuał czytania przed snem, co najmniej do 5 roku życia, a później też pewnie ciężko było by mi wyrobić sobie taki nawyk.

Jednak Mikuś nie był sam, a Julian przyzwyczajony do książek, domagał się czytania każdego wieczoru, ale również w dzień: podczas przerwy w zabawie, po jedzonku i przed drzemką. Trzeba było ich jakoś pogodzić.

Najpierw starałam się czytać wieczorem, Kiedy Mikołaj leżał już w łóżeczku, za szczebelkami, skąd nie stanowił zagrożenia dla książek. Kupiłam też kilka gumowych książek do kąpieli tak, aby coraz częściej obcował z uwielbianym przez niego tworem do niszczenia. Z czasem Mikuś obserwując starszego brata, zdał sobie sprawę, że książeczki nie służą do darcia. Nagradzany brawami, za każdym razem, kiedy odwrócił stronę bez uszkodzenia jej, robił to coraz chętniej.

Nawet nie wiem, w którym momencie, ale chłopcy zaczęli się kłócić o to, kto i jaką książkę wybiera do czytania przed snem. Nadal to uwielbiają, a dodatkowo sami po nie sięgają. Po skończonym przeze mnie czytaniu, każdy z nich z zawzięciem przegląda w łóżku swoją książkę. Ostatnio podejrzałam przez drzwi, jak Julian z pamięci, dumnie czyta książeczkę Mikołajowi, podczas gdy ten z zaciekawieniem słucha go w totalnym skupieniu. Wielokrotnie zdarzyło mi się zabrać książkę z twarzy Mikusia, bo on sam do końca nie chciał jej odłożyć, aż zasypiał przytrzaśnięty grubymi stronami.

Koło drugiego roku życia Mikusia i trzeciego roku życia Julka w naszej biblioteczce zaczęły pojawiać się coraz to mądrzejsze pozycje, które nie koniecznie tyczyły się spraw: kotek robi miau, krówka robi muuu. To właśnie te pozycje pragnę przedstawić w kategorii książki. Zawierane tam historie opowiedzą w jakim wieku i jaka książka pojawiała się w naszym księgozbiorze. Przybliżę również to, czego chłopcy potrafili się z nich nauczyć oraz jak wspierały one poszczególne etapy naszej pracy nad rodzicielstwem relacyjnym.

K.W.