Jak zmienić smutne dziecko w szczęśliwe?

Wszyscy dążymy do tego, aby nasze dzieci były radosne, wesołe, pogodne – po prostu szczęśliwe. Sama uwielbiam patrzeć, jak chłopcy bawią się beztrosko, nie mając pojęcia jak szybko ucieka im czas. Dzieci żyją TU i TERAZ – to jest ten styl, o którym my dorośli, naszprycowani doświadczeniem, obładowani obowiązkami oraz świadomi jutra, często zapominamy.

Beztroska zabawa, nie martwienie się pracą, zakupami, rachunkami – jutrem… Nasze dzieci naprawdę żyją w szczęśliwej, błogiej nieświadomości. Nic tylko pozazdrościć i cieszyć się szczęściem.

Dlaczego więc taki obrazek nie trwa wiecznie i dzieciom zdarzają się dni, kiedy prócz radości pojawiają się inne uczucia?

Smutek, obok gniewu i strachu jest jedną z emocji, którą klasyfikuje się, jako „tą złą”. Właśnie w momencie pojawienia się smutku widzimy łzy, minkę, która w niczym nie przypomina uśmiechu i te oczka… Paradoksem całej sprawy jest to, że żadna emocja nie może być rozpatrywana w kategorii dobrej czy złej, a co za tym idzie nie można również o smutku powiedzieć, że jest zły. Tylko jak inaczej na niego spojrzeć?

Smutek ma podstawową funkcję, jaką jest pomoc w przygotowaniu się do zaakceptowania nowej rzeczywistości, ułatwia też dostosowanie się do przeżywanej sytuacji. Przeżywamy go wówczas, kiedy odczuwamy stratę – brak czegoś lub kogoś.

Emocje pomagają wyrazić siebie, określają nas ludzi (zarówno małych jak i dużych). Budując poczucie własnej wartości istotnym elementem jest życie w zgodzie z własnym JA, a co za tym idzie w zgodzie również ze swoimi uczuciami.

Lubimy emocje dające pozytywny wydźwięk, np. radość. Niestety często sami słabo sobie radzimy z tymi mającymi dla nas negatywny charakter, a co za tym idzie – równie często się ich boimy. Wszystkie emocje, które nam towarzyszą, wbrew pozorom pomagają w codziennym życiu. Smutek jest dla nas, rodziców, nieprzyjemny, potrafi trwać u dzieci często jeszcze długo po usunięciu pierwotnej przyczyny. Nasza bezradność wobec smutnego dziecka, napawa nas lękiem, sprowadza myśli: „co ze mnie za rodzić, skoro moje dziecko jest smutne, przecież nie ma powodu”. Najczęściej próbujemy maskować to niepożądane uczucie, próbując rozbawić dziecko, odwracając jego uwagę od sprawy, wmawiając mu, że tak naprawdę nie potrzebnie się smuci, ale czy faktycznie to wszystko jest takie niepotrzebne? Dzieciaki z dnia na dzień są coraz mądrzejsze, bardzo dużo się uczą i dowiadują. Jeżeli przez większość swojego dzieciństwa będą w kółko słyszeć od rodzica, że to, czym się smuci jest nieistotne i nie ważne, to czy jako nastolatek podzieli się tym, co je trapi?

Dla nas, mających świadomość jutra, złamana kredka jest nieistotnym elementem, który w dodatku łatwo da się naprawić. Powiedzmy sobie szczerze, bardzo frustrujące bywa kiedy dziecko płacze czy wręcz wpada w histerię z tak błahego powodu. Czasem, jeżeli powód smutku zostanie przez nas zakwalifikowany jako naprawdę nieistotny, potrafi doprowadzić nawet do złości wobec dziecka. Pamiętajmy jednak, że dzieci dopiero uczą się rozróżniać rzeczy ważne od nieistotnych. Dla nich każda sprawa jest w danym momencie najważniejsza.

W ferworze codziennego pośpiechu, ciężko jest się rozczulać nad każdą złamaną kredką czy przedartą kartką, jednak warto się czasami zatrzymać i dostrzec coś więcej…

Każdy etap rozwoju dziecka jest dla rodzica niezwykle ważny. Zauważamy kiedy nasze Serduszko rośnie, uczy się chwytać, chodzić, skakać. Ciężko nam jednak dostrzec to, czego nie widać gołym okiem – rozwój emocjonalny, a i on jest piękny. Pojawienie się pierwszych smutków, o których dzieci potrafią powiedzieć, świadczy o tym, że mają kontakt ze swoimi uczuciami. Świadczą o zaangażowaniu, o tym, że coś, czego brak zauważyły, było dla nich istotne. Jeżeli mówią wprost nazywając uczucie smutkiem – możemy być z siebie dumni, to oznacza, że dostały od nas, rodziców, przyzwolenie na przeżywanie.

Doskonale wiemy, że żadnych emocji nie należy tłumić, czy też chować. Ważne jest jednak, aby odpowiednio sobie z nimi radzić. Długotrwały smutek, którego nie uda nam się pokonać może spowodować stany depresyjne, dlatego warto pomóc dzieciom od małego nauczyć się radzić sobie z tym negatywnym uczuciem. Jak? Otóż troszkę was rozczaruję, ponieważ nie ma specjalnego sposobu, aby wszystkie smutki zniknęły, jest jednak kilka zasad, które pomogą małemu człowiekowi zaznajomić się z tym uczuciem i zaakceptować je oraz „oswoić”.

Po pierwsze – nie lekceważ. Nikt nie wymaga, żeby płakać razem z dzieckiem z powodu podartej kartki papieru, na której była artystyczna kreska, zrobiona idealną czerwoną kredką. Jednak powtarzanie w kółko, niczym mantry: „nic się nie stało”, „nie smuć się”, pomogą jedynie maskować uczucie, a nie je przeżyć.

Po drugie – pomóż nazwać uczucie. Dziecko początkowo nie wie co i dlaczego się z nim dzieje. Pytanie: co się stało? Może łatwo spotkać się z banalną odpowiedzią: NIC! Zanim dziecko nauczy się mówić do nas wprost: „Mamo jestem smutny”, musi to od nas usłyszeć. Zatrzymaj się na chwilkę i nazwij stan rzeczy jednym, krótkim zdaniem: „Widzę, że jesteś smutny”. Czasem możemy zostać zaskoczeni opowieścią, w której zawarty będzie powód takiego stanu rzeczy i to bez dodatkowych pytań.

Po trzecie – wykaż zrozumienie. Nawet nam dorosłym, ulgę w cierpieniu przynosi świadomość, że ktoś z najbliższych wie, co przeżywamy i nie każe nam się ukrywać. Zdania: „to faktycznie smutne”, „rozumiem, że może być ci przez to przykro”, albo chociażby zwykłe „widzę, że to było dla ciebie bardzo ważne i teraz może ci być smutno” – potrafią działać kojąco dla duszy, jak opatrunek na ranę.

Po czwarte – znajdź z dzieckiem swoje sposoby na poradzenie sobie ze smutkiem. Każde dziecko jest inne. Nawet rodziny, w których jest więcej niż jedno dziecko widzą kolosalne różnice pomiędzy rodzeństwem, wychowanym w jednym domu, przez tych samych rodziców. Trzeba z każdym dzieckiem wypracować swoje metody. Co się sprawdza u nas? Jest kilka patentów, po wykonaniu wszystkich kroków, w zależności od powagi sytuacji (inaczej reagujemy na złamaną kredkę a inaczej na zostawienie ukochanej maskotki w przedszkolu) i próbie usunięcia przyczyny smutku na pocieszenie zostaje (zależnie od dziecka i sytuacji): przytulas w milczeniu, śpiewana wspólnie kołysanka „Z popielnika na Wojtusia”, położenie się do łóżeczka z ukochaną Przytulanką na 10 minut, czasem chwila w samotności, poważna rozmowa o istocie sprawy (Szkrab domaga się wyjaśnienia, dlaczego tak się dzieje i dlaczego właśnie jemu), podrapanie po pleckach dla relaksu. Najczęściej jednak sprawdza się wysłuchanie, wykazanie zrozumienia i zwykłe bycie obok. Z każdym kolejnym przypadkiem, dzieci coraz lepiej sobie radzą ze smutną sytuacją, która je spotkała.

Nawet tak trudna emocja, jaką jest smutek, uczy dzieci. Uświadamia im stopniowo, które elementy warte są naszego smutku, a które nie. Ukazuje istotę przemijania, utraty. Potocznie mówiąc, uczy, że nawet po stracie czegoś, co w danym czasie było dla nas bardzo istotne i ważne – jest jutro, na tym świat się nie skończył, a dalej da się żyć. Te błahe dla nas sprawy stopniowo przystosowują dzieci do zetknięcia się z naprawdę poważnymi, życiowymi trudnościami.

Z każdym kolejnym smutnym doświadczeniem, z którym nasze dziecko sobie poradzi, będzie mogło coraz sprawniej i szybciej po ciężkim przejściu zamieniać się ze smutnego w szczęśliwe.

K.W.