Hejt – rodzina kierowcy zawodowego

„Lepiej na pewno nie wiązać się z kimś takim, każdy związek tirowca czy z kobietą czy nie z kobietą rozpada się prędzej czy później, a potem siedzi przy kurze domowej tylko po to, że spłodził bachora(…)”.

 

Kolejny film, wyprodukowany przez firmę ADAR, to mocna produkcja (po „Najtrudniejsza branża świata”) pokazująca kulisy życia kierowcy.

 

Dlaczego wspominam o takim filmiku na tym blogu?

Uczymy dzieci rozmawiać o emocjach, pomagamy im odkrywać siebie, dajemy wsparcie i staramy się utworzyć trwałe relacje oparte na wzajemnym szacunku oraz zrozumieniu.

A co jeśli kontakt z dzieckiem z góry jest utrudniony? Czy wtedy nie da się stworzyć normalnej, kochającej się rodziny?

Można sobie mówić o poświęcanym czasie, o zaangażowaniu w życie dziecka itd., ale przecież każdy z nas z czegoś żyje, pracuje, utrzymuje dom, rodzinę. Rachunki same się nie zapłacą, a pieniądze może i szczęścia nie dają, ale z pewnością ułatwiają życie. Nie można więc relacji rodzinnych oderwać od codzienności, one muszą być szczere i właśnie codzienne.

Życie na odległość staje się plagą i zmorą dzisiejszych czasów. Chciałabym skupić się na tym, co stanowi moją codzienność, co jest bliskie mi i mojej rodzinie. Na życiu z kierowcą zawodowym.

 

Poznaliśmy się z mężem już 10 lat temu, kiedy zaczynałam studia. On wracający do kraju w sobotę na 2 dni i ja – w weekend na uczelni, przecież TO nie miało szans się udać. Brak czasu jest przyczyną rozpadu wielu związków nawet z dłuższym stażem, a co dopiero mówić o raczkującym związku młodych ludzi. Udało się jednak, jesteśmy razem 10 lat, 7 lat po ślubie, z dwójką dzieci, a od 3 lat w swoim domku – to nienajgorszy bilans jak na młodą rodzinkę.

Sądzę, że życia rodzinnego nie może definiować nasz zawód, rodzaj pracy, ale to jakimi ludźmi jesteśmy. Często podkreślam, że nie ilość spędzonego czasu, ale jego jakość ma znaczenie. Brak czasu jest marną wymówką, jeśli chodzi o kiepskie relacje w rodzinie – w końcu dla chcącego nic trudnego. Założenie rodziny kosztuje sporo poświęcenia. Warto nauczyć się sztuki kompromisu, a żyjąc z kierowcą jest to wymóg konieczny.

Teoretycznie My – dorośli powinniśmy rozumieć i widzieć więcej niż dzieci, ale i to czasem jest trudne. Bez kierowców ciężarówek nie było by nic w sklepach. Przeciętny Kowalski, rano idąc po bułki nie zastanowi się nad tym, że może ją znaleźć na sklepowych półkach tylko dlatego, że wspomniany we filmie „Brudas” zostawił swoją żonę i dzieci w środku nocy, po to żeby wyruszyć w drogę.

Czy dzieci w rodzinie, gdzie ojca widuje się, przy dużym szczęściu, dwa razy w tygodniu, albo w gorszym wariancie raz na miesiąc lub dwa, może kochać swojego tatę i czuć się kochane? No cóż…

Taka rodzina wymaga innego działania logistycznego. Żeby być w środę na przedstawieniu w przedszkolu nie wystarczy dzień urlopu. Jeżeli ciężarówka nie wyjedzie, to musi stanąć na tydzień, a jeszcze pozostaje kwestia tego czy w ogóle w tym czasie jest w kraju. Kalendarz funkcjonuje u nas inaczej. Za nami Boże Ciało, fajne czwartkowe święto, albo 15.08 – wolna środa w tym roku, z tym szczegółem, że nasz Kierowca, przez zakaz ruchu ciężarówek, spędził ten dzień na parkingu, a z powodu opóźnienia w domu był dopiero w sobotę wieczorem i z pewnością nie był jedyny z tak pięknym długim weekendem. Tak samo weekendy majowe czy zbliżające się Wszystkich Świętych. Rodzice w przedszkolu powoli przestają dziwnie patrzeć, kiedy na Jasełka lub Pikniki Rodzinne przychodzi mama z ukochaną ciocią. Dla naszej rodziny daty w kalendarzu są tylko umowne. Znajomi już przestali się dziwić, że urodziny, imieniny obchodzimy z opóźnieniem, mamy swoje Walentynki lub sobotni Tłusty Czwartek. Zdarzały się sytuacje, kiedy po wyjściu od fryzjera, dostawałam telefon, że z powrotu nici i Andrzejki, na które tak się cieszyliśmy – przepadną. Zostawała na nic nie przydatna fryzura, uszykowana na wieszaku sukienka i łzy w oczach. To są gorzkie kulisy – rozczarowania, które stają się codziennością.

 

Julek miał półtora roczku, kiedy tata znikał na trzy tygodnie. W pierwszym tygodniu było ok, w drugim robił się niespokojny, a w trzecim zmieniał się w zupełnie inne – rozdrażnione, smutne dziecko. Zakreślaliśmy wtedy w kalendarzu dzień powrotu taty i codziennie rano wykreślaliśmy dzień, który już minął. Po śniadaniu synek z radością łapał za telefon, z listy kontaktów wybierał zdjęcie taty i rozlegała się rozmowa:

– Tata!!

– Cześć Synku, jak spałeś, jadłeś już śniadanko?

– Tata, dżim, dżim.

– Ooo kanapkę z dżemikiem ci mama zrobiła, super. Na pewno była pyszna. Muszę wracać do pracy Synku.

– Brum?

– Tak, tatuś jedzie swoją ciężarówką, ale jeszcze trochę i będę. Możesz z mamusią sprawdzić w kalendarzu. Kocham Cię, miłego dnia Synku.

– Tata ocham, pa.

 

Po czym ten szkrab brał długopis ze stolika nocnego i biegiem gnał pod ścianę, na której wisiał kalendarz. I możecie wierzyć lub nie, ale tak wyglądał każdy poranek.

Kiedy chłopcy troszkę podrośli (mieli tak 2 i 3 latka), te relacje zaczęły wyglądać inaczej. Tata wracał, a oni tak pędzili go przywitać w drzwiach, że kończyli całą trójką przewróceni na podłodze. Tyle radości nie widziałam nawet u dzieci, które dostały wymarzoną, najlepszą zabawkę. Wtedy walczyli o każdą chwilę tylko z tatusiem. Chodzili z nim do kotłowni workować węgiel, kosili razem trawę, naprawiali auto. Kręcili się zawsze pod nogami. Ja nie mogłam nic zrobić, bo musiałam ich pilnować, żeby nie zrobili sobie krzywdy, kiedy Marek pracował w domu, ale nikt ich nigdy nie przepędzał, zawsze mogły spędzić przy tacie tyle czasu ile chcieli. Kiedy chciałam przyjść do nich do pokoju, najzwyczajniej wypychali mnie za drzwi, żeby siedzieć tylko z tatą. Nie odstępowali go na krok, a ja z ciężkim sercem przyglądałam się temu z boku, nie mogąc nawet wejść do nich do pokoju. Tata znajdował czas na przeczytanie wieczornej bajki, bez względu na to ile miał jeszcze pracy do zrobienia – to był ich wspólny czas. Długo chłopcom zajęło zrozumienie, dlaczego tata wieczorem jest, a rano znika i to na tyle czasu.

Ten zawód dostarcza tyle smutku, tęsknoty, pożegnań. Dzieci doświadczają wielu uczuć, które ciężko jest zaakceptować. Są jednak powroty – chwile euforycznego szczęścia. Na dzień dzisiejszy chłopcy szaleją za czasem spędzanym z tatą, a tatuś nawet, jeśli wraca o 5 nad ranem, to o 6 nie odmówi synkom wspólnej kawusi w salonie – tylko we trójkę. Dbamy całą rodziną o relację: dużo rozmawiamy, spędzamy razem święta, urodziny, imieniny – nawet jeśli ich data nie pokrywa się z tą prawidłową. Oglądając ten film obawiam się, czy nie spotka nas to samo. Czy chłopcy będą zawsze tacy wyrozumiali, w końcu to tylko dzieci, które mogą nie udźwignąć swoich emocji.

Wielokrotnie słyszę – „Ja bym tak nie mogła”, „To przecież nie jest życie”, „W kółko tak sama”… W życiu z moim Kierowcą jest jednak coś, czego większość ludzi z poza branży nie rozumie. My – żony kierowców zawodowych może i spędzamy większość czasu same. Borykamy się z rzeczami, które niejednokrotnie przytłaczają nas, są ponad nasze siły, żyjemy w codziennym strachu i lęku o naszych mężów i ojców naszych dzieci – wypadki na drogach, ataki na parkingach, zaginięcia – to codzienne, realne, śmiertelne zagrożenia. W tym wszystkim jesteśmy większość czasu same, ale nigdy nie samotne. Często będąc tysiące kilometrów od siebie, możemy liczyć na wzajemną pomoc bardziej niż na ludzi mieszkających obok. Jeżeli rodzina pokonuje takie przeciwności, jakie podkłada ta branża, to przychodzi wyrozumiałość, stabilność, wzajemne wsparcie – prawdziwa miłość, a ta przecież pokona wszystko.

Nigdy nie pozwolę powiedzieć, że nasze dzieci wychowują się jak półsieroty – bez ojca i będę bronić rodzin kierowców. Rozwody i patologie zdarzają się bez względu na status majątkowy, czy wykonywany zawód, dlaczego więc rodziny kierowców są tak bardzo oczerniane.

Wierzcie mi, że dzieci kierowców, przy wspólnej, ciężkiej pracy obojga rodziców, mają często więcej efektywnego kontaktu z tatą niż nie jedno dziecko mające tatusia na ośmiogodzinnym etacie. To wymaga wiele wspólnej pracy, zrozumienia i szacunku, ale przecież tak właśnie buduje się rodzinę – nie zależnie od branży, w której pracujemy. Jesteśmy jednak o krok przed resztą, ponieważ my znamy wartość każdej minuty spędzonej razem…

 

 

K.W.

https://www.facebook.com/rodzicielstworelacyjne

Źródło filmu: https://www.facebook.com/adarpl/videos/329612841113033/?hc_ref=ARTRrGeGwNh0DWnybUtJDxxBzvSDj4B6Lkd5J1uNNMAen0WT-8QwTKjSpQj8avOeSdk&fref=nf&__xts__[0]=68.ARAnzKILxI4nfy9ghlo7v7A5D82UH05o2z4PXzCqQERIoSl8btrHMnLHbA2zr6DFzHe1MeqLg_2SXiT-B0scumgjFA4SJLiTXLEj8BfxmgkaNj7yr4L4Y4XzQuIPOR7d5LKuIDjyXzwHBopGsgpiLIa2tPotdfS-RAEuTVHV79IQOt5GT6V65A&__tn__=kC-R