Bohater rodziny

Niestety, ale sezon jesienno – zimowy nas nie rozpieszcza. Dzieciaki co chwilę przeziębione, z Mikusiem mamy za sobą krótki pobyt w szpitalu, a teraz czeka nas rekonwalescencja po usunięciu migdałka… po prostu stale coś.

Mawiają, że mamy nie biorą zwolnienia, ale niestety i mnie dopadło choróbsko – stąd moja mała aktywność na blogu. Święta za pasem, z przedszkola przyniesione katary i kaszle wszelkiego rodzaju, jak tu wszystko ogarnąć…

Zamiast się użalać nad tym wszystkim, jaka ta jesień/zima jest nie fajna, chciałam podzielić się z wami czymś, co pokazała i uświadomiła mi choroba.

Jak każda mama, kiedy dzieci chorują, robię wszystko, żeby im pomóc przetrwać jak najlepiej ten trudny czas (nie jest to jakiś wyczyn, takie są mamy i tu postawię kropkę). Jednak, kiedy samemu jest się przy tym chorym, pomimo najszczerszych chęci, po dwóch tygodniach brakuje już sił na ogarnianie wszystkiego i walkę z chorobą. Szuka się wtedy najczęstszej sposobności, żeby zaszyć się gdzieś pod kołdrą i cichutko zdychać… Przepraszamy się wtedy z tabletem, stwierdzając, że limit czasowy, który nakładamy na dzieci przy korzystaniu z niego to był jakiś chwilowy wymysł. Nagle bajki w telewizji lecą pół dnia, a frytki z piekarnika okazują się pełnowartościowym iście restauracyjnym obiadem. Tak bynajmniej dzieje się u mnie, kiedy chorujemy. Dzieciaki nie narzekają, zwłaszcza, że mama zamiast biegać ze ścierą i stać przy garach czy żelazku, zwyczajnie leży z nimi na kanapie, towarzysząc im niemal cały dzień.

Julek ma już pięć lat. Nie wiem kiedy ten czas nam zleciał, ale rośnie chłopina jak na drożdżach w tempie iście zawrotnym. Do tej pory nie zauważał, że coś się zmienia, kiedy mama choruje.

Zawsze powtarzam, że dzieci są naszym lustrem i powielają nasze zadania. Rozumieją więcej niż nam się wydaje i nigdy nie wiadomo, kiedy wykorzystają to, co widziały / słyszały.

Drugie dnia mojego leżenia, tonąc w chusteczkach i ledwo widząc przez załzawione oczy, dostrzegłam Juleczka, który wgramolił się na łóżko obok mnie. Przygotowałam się do wstania, myśląc, że pewnie chce soczku albo może już czas na obiad, ale nie tym razem. Julek popatrzył na mnie i z bardzo zatroskaną miną zaczął rozmowę:

– Martwię się o ciebie mamusiu. Wygląda, że nie czujesz się najlepiej.

– Rzeczywiście synku, mama troszkę się rozchorowała, ale trochę odpocznę i wszystko będzie dobrze. Ty też czasami chorujesz i zobacz już możesz biegać, bawić się. Potrzebuję tylko troszkę odpocząć, także wystarczy jak troszkę poleżę.

– Bardzo się o ciebie martwię, pewnie chciałabyś herbatkę, ale ja nie mogę ruszać pieca, bo dzieciom nie wolno. Jak chcesz to mogę nalać ci trochę wody. Jak mogę ci pomóc, żebyś była już zdrowa? Pobawię się z Mikołajem, to może troszkę odpoczniesz. Mogę coś dla ciebie zrobić? Przytulas Ci trochę poprawi humor?

– Od ciebie przytulas zawsze sprawia, że czuję się lepiej.

Dostałam przytulasa i Julek poszedł bawić się z bratem. Najbardziej rozczulające było to, że Julek wchodził regularnie do pokoju, zawsze zaczynając od tego samego zdania: „Martwię się o ciebie Mamusiu”.

Uświadomiło mi to, jaką skłonność może mieć Julek i jak bardzo trzeba uważać. Słyszeliście o rolach, jakie przejmują dzieci w sytuacjach dysfunkcyjnych (braku jednego z rodziców, choroba itd.)? Są cztery podstawowe: kozła ofiarnego, maskotki, dziecka niewidzialnego i bohatera rodzinnego. Właśnie cechy bohatera rodzinnego wykazuje Julek. Oczywiście nie doszukuje się w nim cech dysfunkcyjnych przez to, że okazał troskę i zachował się dojrzale (ujął mnie po raz kolejny za serce) jak na swój wiek, ale wiem już jak ważne będzie w jego przypadku podkreślanie, że powinien podążać za swoimi marzeniami i celami a nie oglądać się na problemy innych.

Chciałam wam zwrócić uwagę na pięć naturalnych cech wymienianych przez psychoterapeutkę P. Mellody, z którymi rodzi się dziecko: jego cenność, bezbronność, niedoskonałość, zależność i niedojrzałość. Należy to zestawić z trzema cechami, które gwarantują prawidłowy rozwój: skupienie na sobie (niezbędne dla rozwoju wewnętrznego), bezgraniczna energia oraz umiejętność przystosowania do zmian.

Akceptując te cechy dajemy dziecku możliwość prawidłowego rozwoju, aby w dorosłości mogło wykształcić poczucie odpowiedzialności, samodzielność, niezależność, adekwatne poczucie własnej wartości. Będzie również mogło nauczyć się stawiania funkcjonalnych granic, mających na celu ochronę jego osoby oraz prawidłowego zaspokajania swoich potrzeb i pragnień.

Pamiętajmy więc:

Cenność – wiąże się z uznaniem dziecka za wartość przez sam fakt, że przyszło na świat w określonej rodzinie i dotyczy pełnej akceptacji całej jego osoby

Bezbronność dziecka – wymaga ochrony jego osoby przez rodziców. Wiąże się to z uznaniem praw dziecka do jego własnych myśli, uczuć, ciała i zachowań oraz z uczeniem zasad funkcjonowania w świecie oraz stawiania granic sobie i innym.

Niedoskonałość dziecka – daje dziecku prawo do popełniania błędów, uczy, że każdy z nas może się mylić i nie dyskwalifikuje to nikogo jako dobrego, mądrego człowieka.

Zależność dziecka – wiąże się ze zrozumieniem jego potrzeb i pragnień. Ważne jest, więc, by rodzice zauważali potrzeby dziecka, mieli wiedzę o prawach jego rozwoju i zaspokajali te potrzeby, gdyż dziecko samo nie jest w stanie tego zrobić.

Niedojrzałość dziecka – wymaga wiedzy rodziców na temat prawidłowości jego rozwoju i dostosowywania wymagań oraz zadań do jego wieku.

Niby tak nie wiele i tak oczywiste, ale wszyscy mamy świadomość, że w ferworze dzisiejszego życia, jego pędu oraz stawianych nam trudności życiowych łatwo jest o tym wszystkim zapomnieć. Można by wykorzystać fakt, że dziecko, niczym bohater rodzinny, wyręcza nas w wielu codziennych, teoretycznie błahych sprawach, ciesząc się, że jest taki dojrzały i samodzielny itd. Nie jest to jednak zdrowe, dziecko powinno być dzieckiem i warto pielęgnować jego 5 podstawowych cech dla jego równowagi psychicznej w dorosłym, coraz trudniejszym życiu.

K.W.

P.S. Chcesz pomóc swojemu dziecku rozwinąć zdrową równowagę psychiczną na przyszłość? Zapraszam do grupy na Facebook-u „Dziecięce emocje” ( TUTAJ ),  tworzy się tam społeczność rodziców świadomych uczuć i emocji, chcących pomagać dzieciom oswajać i uczyć się własnych emocji.

Rodzicu – nie musisz być ze wszystkim sam.

Fanpage – Rodzicielstwo Relacyjne – Facebook