Mamo, dlaczego muszę iść do przedszkola?

Pewnie, jak większość ludzi też tak macie, że jak coś musicie to od razu wam się nie chce. Wmawianie komuś, że trzeba zrobić to czy tamto, jest iście demotywujące. Dla tych, którzy wpadli w wir „muszę”, pragnę zauważyć, że czasy niewolnicze minęły wieki temu. W związku z tym unikam tego słowa, zwłaszcza stosowanego wobec dzieci chyba nawet bardziej niż zakazanego przez psychologów „nie”.

A teraz tak troszkę bardziej poważnie. Wiek przedszkolny, a przede wszystkim około 4 – 5 roku życia zaczyna uruchamiać piękny, nieco męczący czas zadawania miliona pytań dziennie, z czego największa lawina sypie się w momencie kiedy powinno się iść spać lub pilnie gdzieś wyjść. Zawsze staramy się znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania, choć nie zawsze nam to wychodzi. Najbardziej stresujące jest zagnanie rodzica w narożnik i bombardowanie pytaniem „dlaczego?”, które zadawane jest do każdej kolejnej odpowiedzi. Znacie to? Dlaczego niebo jest niebieskie? – Niebo jest różnokolorowe, ale ponieważ światło przechodzi przez wiele warstw atmosfery, jego barwy się załamują i zanikają, a do naszych oczu dociera tylko barwa niebieska i tak widzimy niebo. (olbrzymia satysfakcja i gromkie brawa już rozbrzmiewają w mojej głowie)…. Dlaczego, tak widzimy? – Nasze oko, które jest narządem służącym do tego, aby widzieć, tak odbiera światło, a mózg przetwarza te dane i daje informację jaki to kolor, dzięki czemu potrafimy go nazwać i wiemy, że to niebieski. (Już nieco zdenerwowana, ale nadal dumna z siebie zbieram się do wyjścia)… A dlaczego to jest niebieski? – Kochanie są różne barwy, które zostały przez człowieka zebrane, posegregowane i którym nadano nazwy. Dzięki temu możemy rozmawiać używając nazwy i wiemy, że mówimy o tym samym. A dlaczego? … No i tak bez końca, myślę, że przytrafiło się to każdemu, kto miał dłuższy kontakt z dzieckiem.

Najbardziej banalna i rzucana na odczepne odpowiedź brzmi „bo tak jest”. Nie daje ona żadnej satysfakcji ani dziecku, ani dorosłemu. Zdarza mi się oczywiście, że nie umiem odpowiedzieć na zadane pytanie, sądzę, że największym problemem jest dobór odpowiednich słów albo opisanie rzeczy tak oczywistych, że już dawno, jako dorosły, przestałeś się nad tym zastanawiać, dlaczego To jest akurat To a nie Tamto. Kończymy wtedy słowami czysto prawdziwymi: „Kochanie nie wiem dlaczego, nie umiem ci tego wytłumaczyć, postaram się poszukać odpowiedzi, a jeśli będzie to dla ciebie bardzo ważne to za kilka dni możemy razem poszukać odpowiedzi w odpowiednich książkach”. Przyznanie się do tego, że czegoś nie wiem naprawdę nie boli i nie zabija w dziecku chęci szukania odpowiedzi na rodzące mu się w głowie pytania, tak jak robi to „Bo tak jest”.

Spotkałam się z pytaniami od tych małych ludzi, które naprawdę pozwoliły mi przystanąć i zastanowić się „dlaczego”. Jednym z takich pytań jest pojawiające się co jakiś okres pytanie „Mamo, dlaczego muszę chodzić do przedszkola?”. Nie dalej jak dzisiaj rano, zetknęłam się z nim w drodze do przedszkola. Po około dwóch latach ponownie zadał mi je Julian. Moja reakcja w przypadku słowa „muszę” jak zwykle była błyskawiczna i identyczna w każdej sytuacji: „Kochanie, Ty wcale nie musisz chodzić do przedszkola.” Zabrzmiało trochę jak strzał we własne kolano, jednak rozmowa na tym się nie urwała:

– Kochanie, Ty wcale nie musisz chodzić do przedszkola. Jest tylko taka sprawa, że w przedszkolu uczysz się nowych wiadomości o rzeczach, które są dookoła nas, spotykasz się ze swoimi przyjaciółmi, z którymi sam mówiłeś, że świetnie się bawisz. Co chciałbyś robił całymi dniami w domku?

– Bawił się (chyba najbardziej oczywista odpowiedź jaka mogła paść z ust pięciolatka)

– No fajnie jest się bawić cały czas, ale sam, bez przyjaciół, już chyba nie miałbyś tyle frajdy. Poza tym, gdybyś się tylko bawił, to wiedziałbyś z czego zbudowany jest księżyc, który tak ci się podoba? Albo wiedziałbyś jak zmieniają się pory roku i że po zimie jest wiosna? Tego uczyłeś się właśnie w przedszkolu. Gdybyś siedział cały czas w domku, ominęło by cię wiele ciekawych rzeczy. A tak niedługo pójdziesz do zerówki, gdzie będziesz mógł odkrywać nowe rzeczy i uczyć się o nich. Chcesz przecież umieć pisać?

– No pewnie, że chce.

– Chcesz też nauczyć się liczyć?

– Ja lubię liczyć.

– No właśnie, a wiesz, że żeby nauczyć się pisać piękne opowiadania, długie zdania, najpierw ćwiczy się szlaczki i literki? Twoja mała jeszcze rączka, jak nie będzie ćwiczyć, to nie będzie miała siły żeby pisać szybko i długo. A jak nie nauczysz się tych małych cyferek, np. do 10 czy 100 to nie będziesz potrafił liczyć w tysiącach i milionach. Ja wiem, że czasami uczysz się rzeczy, które nie do końca cię interesują. Ja na przykład lubię matematykę i bardzo się cieszę, że mogłam się jej nauczyć. W szkole nie lubiłam Geografii.

– A co to jest gerogafia?

– Geografia, to nauka o tym co, gdzie jest na ziemi. Trochę jakby o mapach. Wiesz, że z map tatuś jest lepszy ode mnie. Ale mimo, że nie lubię geografii, to fajnie, że mogłam ją poznać, przynajmniej wiem, że istnieją te wszystkie piękne rzeczy na świecie, skąd się wzięły i jak są zbudowane. Jak sądzisz, fajnie jest poznawać nowe rzeczy, chciałbyś się więcej dowiedzieć o tym wszystkim co jest wokoło?

– To jest wszystko ciekawe, to najpierw skończę przedszkole, a potem więcej dowiem się w zerówce?

– Tak kochanie i tak co roku dzięki przedszkolu i szkole będziesz wiedział coraz więcej i może kiedyś ty będziesz znał odpowiedź na pytanie, na które ja albo tata nie będziemy znali.

– Na pewno kiedyś tak będzie.

To nie jest szablonowa odpowiedź, odpowiednia dla każdego dziecka. Zakładam jednak, że skoro chcecie budować relacje ze swoimi dziećmi, skoro podejmujecie trud i wysiłek z tym związany, to znacie je lepiej niż inni. Dla jednego w przedszkolu bardziej ciekawe jest wycinanie nożyczkami, inny woli zabawy z kumplami, jeszcze inny pyszne obiadki, albo przedszkolny plac zabaw. Julek chce poznawać świat, Mikołaj woli zajęcia muzyczne i plastyczne (poza kolorowaniem kredkami, tego nie cierpi mimo, że lubi rysować).

Sens i morał tego wszystkiego jest taki, że skoro dziecko coś „musi”, a wy sami nie wiecie po co to właściwie robi i jaki jest w tym sens, to zadajcie sami sobie pytanie „Dlaczego?”, jak bez odpowiedzi, chcecie zmotywować swoje dziecko do działania. Nie skazujmy dzieci na wir naszego pokolenia, zamieńmy „muszę” na „chcę”, pomóżmy naszym dzieciom odnaleźć sens w tym co robią, a może uda się wykształcić w nich nowe pasje i zaangażowanie w codzienne życie. To da im więcej szczęścia w przyszłości niż ciężar „muszę”.

K.W.

P.S. Chcesz pomóc swojemu dziecku rozwinąć zdrową równowagę psychiczną na przyszłość? Zapraszam do grupy na Facebook-u „Dziecięce emocje” ( TUTAJ ),  tworzy się tam społeczność rodziców świadomych uczuć i emocji, chcących pomagać dzieciom oswajać i uczyć się własnych emocji.

Rodzicu – nie musisz być ze wszystkim sam.

Fanpage – Rodzicielstwo Relacyjne – Facebook